piątek, 21 marca 2014

To nie sen: życie zaczyna się po... śmierci!

„Łamiąc jeden chleb, który jest pokarmem nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie w Jezusie Chrystusie” 
Św. Ignacy w „Do Kościoła w Efezie”


W życie po śmierci nie trzeba już wierzyć bowiem niewiara w fakty jest nielogiczna. Mówiąc o "fakcie" mam na myśli sytuację, kiedy to tysiące osób nie znających się wzajemnie opowiada o doświadczeniach śmierci klinicznej, a ich wypowiedzi o przebywaniu poza ciałem w wielu szczegółach są identyczne.

Nie brakuje osób, które na powyższy argument odpowiadają, że to prawdopodobnie mózg ludzki płata człowiekowi psikusa. Jednak jest to z logicznego punktu myślenia niedopuszczalne. Oprócz wspomnianej wcześniej zbieżności relacji osób które wróciły do życia, należy wziąć pod uwagę, dlaczego podobne doświadczenia spotykają osoby różnych wyznań, doświadczenia takie jak np: podróż tunelem ku Światłu, poczucie niesamowitej Miłości bijącej od tego Światła, przegląd życia w formie "filmu", inne pojmowanie czasu, poczucie nieznanych wcześniej zmysłów, widzenie nieziemskich kolorów, w końcu wreszcie spotkanie z Jezusem Chrystusem w Którego "denat" nie wierzył, a nawet czasami nigdy o Nim nie słyszał.

Skoro za życia każdy ma swoje, "prywatne" sny, a także na przykład nie porozumiewamy się telepatycznie (zjawisko telepatii u ludzi występuje, ale tak znikomo, że jest to dla nas raczej kolejne zjawisko paranormalne) - zatem tym bardziej jak byśmy mieli uwierzyć w to, że po śmierci nasz mózg wydziela jakąś chemiczną substancję powodującą jednakowe halucynacje w celu np. mniej bolesnego, łagodniejszego zejścia?

A jak wytłumaczymy zeznania tych, którzy powrócili do życia i potrafią powiedzieć dzięki wcześniejszym "podróżom" swojego "bytu" co kto robił, gdzie byli ich krewni w czasie gdy oni nie żyli, jak się modlili, w co byli ubrani, o czym rozmawiali? A jeśli i to są bzdury, to jak w końcu wyjaśnimy np. nawiedzone domy, kontakt zmarłych z żywymi na cmentarzu (osobiście znam taki przykład), widzenia zmarłych w snach?

Sny to najczęściej dopuszczony przez Boga ze względu na najmniejszy stopień niezwykłości rodzaj kontaktu dusz zmarłych z osobami żyjącymi. Dla duszy cierpiącej w czyśćcu modlitwa osób żyjących jest najszybszym sposobem na oczyszczenie, którego celem jest zdobycie godności by móc przebywać w Świetle Zbawiciela i Stwórcy. Pojawienie się osoby zmarłej we śnie powinno podsunąć nam myśl by modlić się za tą osobę lub załatwić jakieś jej nie dokończone za życia sprawy.

Sny są często lekceważone, gdyż zdajemy sobie sprawę że są one najczęściej wytworem ludzkiego mózgu. To co nam się śni jest powiązane często z naszymi przeżyciami, intensywnym myśleniu za dnia o czymś, ze stresem, z marzeniami, ukrytymi fantazjami. Sny bywają dziwne, wstydliwe, koszmarne, piękne, magiczne, powtarzające się. Jednak śnienie czasami pełni rolę okna na sprawy duchowe. I pomimo że wiele senników to stek bzdur, tak jednak jest bardzo możliwe, i dla każdego indywidualnie, otrzymać w jakimś stopniu dar prorokowania, jeden z darów Ducha Świętego. Najczęściej chodzi tu o symbole i umiejętność ich odczytania. Na przykład zęby mogą przyśnić się na zwiastowanie choroby, biały koń na śmierć, ryby na pieniądze, pożar na złodzieja... jednak jak już wspomniałem to sprawa indywidualna każdego człowieka.

Jeśli nadal by się ktoś upierał że sny absolutnie nie mogą nic znaczyć, że nawet deja vu jest naukowo wyjaśnione (akurat!), to przypomnijmy sobie jeszcze lekturę Pisma Świętego. Tam to właśnie jest wielokrotnie napisane jak snem posługiwał się Bóg by komunikować się ze swoimi sługami. W Nowym Testamencie najbardziej znanym przypadkiem jest chyba sen św. Józefa, w którym Anioł upewnia go o tym, że Maryja jest Oblubienicą Pańską, a nie brzemienną grzesznicą, dzięki czemu Józef nie opuścił Matki Bożej. Natomiast postać starotestamentowego Józefa (zbieżność imion) to już w ogóle "popis" na temat ingerencji snów w rzeczywistość. Dzięki darowi ich tłumaczenia Józef interpretuje odpowiednio sen Faraona o siedmiu latach "tłustych" i siedmiu "chudych" ratując w ten sposób Egipt, dzięki czemu z marnego więźnia staje się zarządcą tego potężnego kraju.


Na zakończenie chciałbym powiązać oba poruszone wątki, to jest dowód na życie po śmierci i dowód na przekaz informacji między światami poprzez sny. Otóż lubię oglądać "Sprawę dla reportera", program publicystyczny TVP. Porusza on temat ludzkich dramatów, ukazuje niesprawiedliwość, nierzadko myślę program ratuje zrozpaczonym ludziom nawet życie. Panią Elżbietę Jaworowicz uważam (z przymrużeniem oka) za swego rodzaju ziemskiego anioła.


W jednym z odcinków pokazano reportaż o Monice, młodej skrzypaczce. 26 letnia dziewczyna miała przed sobą świetlaną przyszłość: współpracowała z Panią Steczkowską, miała wyjechać do Australii w celu tłumaczenia Biblii na tamtejszy slang. Była religijna i uczciwa, kochane dziecko. Niestety, uległa wypadkowi drogowemu w skutek którego zginęła na miejscu. W programie rodzice proszą o pomoc, gdyż wg. nich za śmierć córki nie odpowiada ona, tylko kierowca ciężarówki.

Ojciec zmarłej dziewczyny opowiada, jakby na marginesie, ciekawą historię. Otóż przyśniła mu się Monika jako dziecko wsiadająca do autobusu wraz ze szkolną wycieczką. Zauważył że na jej plecach, do swetra przyklejona jest kartka. Odczytał jej treść, która brzmiała "ODDAJCIE 219 ZŁ". Ojciec zapamiętał tą kwotę i przeglądając rzeczy córki znalazł woreczek z dokładnie taką sumą pieniędzy. Monika zbierała pieniądze dla biednej rodziny, w której matka dwójki dzieci jest ciężko chora...


Niebo istnieje - życie po śmierci - udokumentowane przypadki



Świadectwo: zginął, zobaczył Boga, wrócił.


Wspomniany we wpisie odcinek programu "Sprawa dla reportera"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz