10 sierpnia 2024 ma dojść do finałowej walki reprezentantki Polski Julii Szeremety z damskim bokserem z Tajwanu. Tyle tytułem wstępu, ponieważ wiemy, jak chore są te Igrzyska w Paryżu, a ja pragnę poruszyć tylko jeden temat. Bo widzę niezdrową ekscytację tymże finałowym pojedynkiem o złoto. Nawet tzw. "skrajni prawicowcy", czyli patrioci, podsycają atmosferę by "trzymać kciuki" za polską bokserkę. Tym samym, jak zahipnotyzowane owce biorą bezmyślny udział w tym spektaklu szatana.
Jeśli do jutra, bo piszę to w przeddzień wydarzenia, Pan Bóg nie otworzy pod Paryżem ziemi i Piekło nie pochłonie tej nowej Sodomy, to są trzy wyjścia:
2. Tajwańczyk wygra.
3. Julia zrezygnuje przed walką.
Okiem katolika, Dziecka Bożego, najgorszą opcją jest opcja nr. 1: wygrana Polki!
Wygrana kobiety nad mężczyzną będzie wygraną szatana. Przypieczętuje to chorą ideologię i sprawi, że ta nienormalność stanie się normą. Mężczyźni będą konkurować w sportach kobiecych z kobietami jeszcze bardziej, bo precedens wygranej kobiety z mężczyzną da argument, że przecież mężczyźni, czy też "zawodnicy trans" wcale nie są tacy silniejsi od kobiet: przecież Polka pobiła chłopa!
Jak trzeba być ślepym, by nie widzieć tego podstępu szatana? On się śmieje z tych żądnych krwi i zemsty na Tajwańczyku. Jeśli Polka wygra, ludzie będą wyli z zachwytu i szczęścia: "oto sprawiedliwości stało się zadość!"
NAPRAWDĘ?
Sprawiedliwość można było uzyskać tylko tak: wiedząc o tym, że do kobiecych sportów zostali cynicznie dopuszczeni mężczyźni, solidarnie trzeba było wycofać narodowe reprezentacje. Po prostu odmówić udziału! Powołano by w trybie pilnym komisję i z pewnością wywalono by z Igrzysk dziwolągów. Jestem tego pewny, po prostu słudzy diabła musieliby się poddać pod presją normalnych ludzi!
Ale co wygrało? Tchórzostwo? Nie! Egoizm. Przecież jak się ćwiczyło całe życie, to trzeba teraz skorzystać z szansy, prawda? No to "skorzystano". Płaczem, pretensjami a wszystko to zaowocuje w przyszłości dalszą degradacją imprez sportowych.
Jakie jest wyjście? Skoro już zabrnęliśmy tak daleko, to już tylko jedno: opcja nr. 3: rezygnacja z jasno przedstawionego powodu. Polka żąda badania ginekologicznego "Tajwanki", z mężczyzną w damskim sporcie nie bierze udziału, etc.
Gorzej jeśli już wzięła wcześniej udział w walce z facetem. Czy Filipinka była kobietą? Nie wiem, nie interesuje się, nie oglądam, mam wyłączony telewizor, ale coś mi mignęło przed oczami...
Kiedy Chrystus wisiał na Krzyżu, Żydzi kusili Go: ZEJDŹ Z KRZYŻA! Wszechmogący Bóg mógł to zrobić. Ale gdyby to zrobił, szatan by wygrał.
Dziś ludzkość krzyczy: "Julia walcz! Pokaż mu!! Pokaż im!!" I niestety, wygląda na to, że Julia się skusi. I szatan wygra. No, chyba że facet ją spierze na kwaśne jabłko i może wtedy będzie afera, jakiś raban "obudzonych z letargu", chociaż i w to wątpię. No i przede wszystkim czy chcemy, żeby Julia została okaleczona? Ja nie chcę. Ale powtórzę: jej wygrana jest najgorszym scenariuszem dla tego epizodu walki Dobra ze Złem.
DOPISEK PO WALCE:
Załóżmy, że do wyścigów konnych wydelegowano jeźdźca, któremu nakazano jechać na ośle. Czy wystartowałby w tych wyścigach, mimo iż trenował wyścigi konne pół życia?
Albo tenisiście postawiono by warunek: będziesz dopuszczony do olimpiady, ale musisz używać rakiety, która waży przynajmniej 5 kg. Oczywiście, taki tenisista mimo wszystko nie wziąłby udziału w takich absurdalnych zawodach.
A gdyby w damskiej dyscyplinie, np. w kobiecym boksie, zaproponowano by zawodnicze zmierzyć się z mężczyzną? Oczywiście, dyscyplina musiała by zostać zmieniona, na np. "uniboks" i wtedy, jeśli by taka pani chciała być obita przez chłopa, za jakieś grube pieniądze - to wolna jej wola!
Natomiast jak nazwać to, że zawodnik wie, iż będzie oszukany, że zawody są niesprawiedliwe, absurdalne, że zamiast konia będzie ścigał się na ośle?
Dziś wiemy, że w finałowej walce Julii Szeremety z mężczyzną udającym tylko w dokumentach kobietę, nie spełnił się najlepszy scenariusz z 3 przeze mnie przewidywanych w artykule "Paryż 2024: walka Polki z Tajwańczykiem a Ostatnie Kuszenie Chrystusa". Egoizm wygrał niestety nad rozsądkiem i honorem.
DOPISEK PO WALCE:
Załóżmy, że do wyścigów konnych wydelegowano jeźdźca, któremu nakazano jechać na ośle. Czy wystartowałby w tych wyścigach, mimo iż trenował wyścigi konne pół życia?
Albo tenisiście postawiono by warunek: będziesz dopuszczony do olimpiady, ale musisz używać rakiety, która waży przynajmniej 5 kg. Oczywiście, taki tenisista mimo wszystko nie wziąłby udziału w takich absurdalnych zawodach.
A gdyby w damskiej dyscyplinie, np. w kobiecym boksie, zaproponowano by zawodnicze zmierzyć się z mężczyzną? Oczywiście, dyscyplina musiała by zostać zmieniona, na np. "uniboks" i wtedy, jeśli by taka pani chciała być obita przez chłopa, za jakieś grube pieniądze - to wolna jej wola!
Natomiast jak nazwać to, że zawodnik wie, iż będzie oszukany, że zawody są niesprawiedliwe, absurdalne, że zamiast konia będzie ścigał się na ośle?
Dziś wiemy, że w finałowej walce Julii Szeremety z mężczyzną udającym tylko w dokumentach kobietę, nie spełnił się najlepszy scenariusz z 3 przeze mnie przewidywanych w artykule "Paryż 2024: walka Polki z Tajwańczykiem a Ostatnie Kuszenie Chrystusa". Egoizm wygrał niestety nad rozsądkiem i honorem.
Czy jednak wygrał szatan, bo ludzkość wzięła udział w jego cyrku? Tak, ale nie do końca! Na całe szczęście Polka, w biały dzień, na widoku być może miliardów, dostała lanie od chłopa - zgodnie z wymyśloną przez Stwórcę naturą. I dlatego, że nie spełnił się najgorszy ze scenariuszy: że nie wygrała baba z chłopem - jest szansa na raban. Że ktoś zacznie krzyczeć: "skończcie ten cyrk, bo zabijacie sport!" I tym sposobem satanistyczna ideologia tęczowych literek strzeli sobie w kolano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz